Złapałam zająca! (a nawet dwa)
Niedziela, 20 maja 2012 | dodano:20.05.2012
Km: | 23.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | FORT "T-34 RUDY" |
/
Dziś postanowiłam w końcu pojechać nad jezioro w Ostromęcku - czyli nad jezioro Bierzwnik. Uwielbiam jeziora, a szczególnie takie ze starymi drewnianymi pomostami, które mają swój niepowtarzalny zapach i czar.
Wyruszyłam o 7.15, bo dzisiejsza niedziela bogata w plany i tylko wczesny początek daje nadzieję, że uda się je wykonać. Mimo niedawnego odkrycia sposobu na zwiększenie prędkości (przerzutka!) i tak zakładałam, że wycieczka zajmie ok. 2 godzin. W rzeczywistości zajęła 2,5 godziny - w tym półgodzinny odpoczynek na pomoście połączony z napawaniem się widokami, zapachami i małym lenistwem. Po drodze zatrzymywałam się też, by uchwycić zwierzęta swoim aparatem.
Tuż za tymi drzewami, na zielonym polu, dojrzałam 3 zające. Udało się sfotografować dwa, nim zorientowały się, że jestem i pokicały dalej.
Po przeciwnej stronie drogi, na wzgórku, odbywało się zgromadzenie żurawi. Bardzo lubię ich krzyk, podziwiam też dostojność ruchów, zwłaszcza, gdy przechadzają się pojedynczo, lub parami. Niby zanurzeni w poważnej rozmowie dostojnicy lub filozofowie.
Po przejechaniu przez Bierzwnik znalazłam się w lesie. Po obu stronach drogi rosną bardzo wysokie buki. Las jest liściasty, mieszany, pełen śpiewających ptaków. Droga asfaltowa, równa, zacieniona. Minęłam mostek nad wartką strugą.
I w końcu... jest! Przepiękne, wielkie jezioro. O tej porze jeszcze spokojne. W oddali widać było kilka łódek z wędkarzami. W trzcinach kumkały żaby, zaskroniec wypłynął znienacka, a kilka ptaków latało wysoko.
Żal było odjeżdżać.
Zrobiłam sporo zdjęć jeziora. Niestety, nieudane. Dobry powód, by wrócić w tamto miejsce, może uda się o jeszcze wcześniejszej porze.
W połowie powrotnej drogi pojawił się myszołów. Polował na myszy, albo jakiś inny drobiazg, unosząc się tuż nad polem. Niestety, nie dał się sfotografować, ale podążaliśmy równolegle jakieś 2 km.
Pozowania do zdjęcia odmówiła również czajka.
Ale nie tracę nadziei. Może zmieni zdanie przy następnej okazji.
Dziś postanowiłam w końcu pojechać nad jezioro w Ostromęcku - czyli nad jezioro Bierzwnik. Uwielbiam jeziora, a szczególnie takie ze starymi drewnianymi pomostami, które mają swój niepowtarzalny zapach i czar.
Wyruszyłam o 7.15, bo dzisiejsza niedziela bogata w plany i tylko wczesny początek daje nadzieję, że uda się je wykonać. Mimo niedawnego odkrycia sposobu na zwiększenie prędkości (przerzutka!) i tak zakładałam, że wycieczka zajmie ok. 2 godzin. W rzeczywistości zajęła 2,5 godziny - w tym półgodzinny odpoczynek na pomoście połączony z napawaniem się widokami, zapachami i małym lenistwem. Po drodze zatrzymywałam się też, by uchwycić zwierzęta swoim aparatem.
Tuż za tymi drzewami, na zielonym polu, dojrzałam 3 zające. Udało się sfotografować dwa, nim zorientowały się, że jestem i pokicały dalej.
Po przeciwnej stronie drogi, na wzgórku, odbywało się zgromadzenie żurawi. Bardzo lubię ich krzyk, podziwiam też dostojność ruchów, zwłaszcza, gdy przechadzają się pojedynczo, lub parami. Niby zanurzeni w poważnej rozmowie dostojnicy lub filozofowie.
Po przejechaniu przez Bierzwnik znalazłam się w lesie. Po obu stronach drogi rosną bardzo wysokie buki. Las jest liściasty, mieszany, pełen śpiewających ptaków. Droga asfaltowa, równa, zacieniona. Minęłam mostek nad wartką strugą.
I w końcu... jest! Przepiękne, wielkie jezioro. O tej porze jeszcze spokojne. W oddali widać było kilka łódek z wędkarzami. W trzcinach kumkały żaby, zaskroniec wypłynął znienacka, a kilka ptaków latało wysoko.
Żal było odjeżdżać.
Zrobiłam sporo zdjęć jeziora. Niestety, nieudane. Dobry powód, by wrócić w tamto miejsce, może uda się o jeszcze wcześniejszej porze.
W połowie powrotnej drogi pojawił się myszołów. Polował na myszy, albo jakiś inny drobiazg, unosząc się tuż nad polem. Niestety, nie dał się sfotografować, ale podążaliśmy równolegle jakieś 2 km.
Pozowania do zdjęcia odmówiła również czajka.
Ale nie tracę nadziei. Może zmieni zdanie przy następnej okazji.